piątek, 30 listopada 2018

Jakub Ćwiek "Kłamca 1"

Czy jestem przesiąknięta popkulturowym spojrzeniem na postać Lokiego? Cóż, z moim zamiłowaniem do ekranizacji komiksów Marvela fałszem byłoby uznać, że nie. Widzę go, jako wysokiego bruneta, o bladej twarzy i wrednym uśmiechu. Choć, umówmy się, w przypadku uśmiechu, to i postać opisywana przez Ćwieka może pochwalić się takim, na widok którego człowiek ma wyłącznie ochotę strzelić mu raz, a porządnie. Będąc jednak sprawiedliwą i nie chcąc spisać siebie samej na zupełną hańbę muszę przyznać, że moja, sprawnie działająca wyobraźnia szybko przyzwyczaiła się do nowego boga kłamstwa i jego wyjątkowego stanowiska pracy.

I to właśnie fucha Lokiego zachwyciła mnie najbardziej. Wyobraźcie sobie świat, w którym istnieją postaci z każdej religii, mitologii, legendy i bajki. Wyobraźcie sobie Odyna, który przychodzi na imprezę urodzinową do Piasta Kołodzieja, gdzie przez przypadek spotyka Królika Wielkanocnego. To mniej więcej ten rodzaj abstrakcji. I właściwie wcale by nas to nie zdziwiło, gdyby nie odważne zestawienie tego z wiarą chrześcijańską, która ze względu na swoją rangę we współczesnym świecie chroniona jest swego rodzaju kloszem. Czy jest to zasadne czy nie, to już zostawmy do polemiki teologom i innym zainteresowanym. W "Kłamcy" autor wspaniale uczłowieczył nie tylko Lokiego, ale również Zastępy Anielskie. I nie chodzi mi wyłącznie o zadufanego w sobie archanioła Michała i jego ewidentne zakompleksienie ego, ale również o tych mniejszych urzędników niebios. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do przychodni lekarskiej, a na recepcji siedzi ktoś, kto ewidentnie nie ogarnia - przekręca nazwisko, myli się w peselu i koniec końców zapisuje zamiast do dentysty, do ginekologa. A teraz przełóżmy to na realia niebios. Każdemu z nas przypisany jest anioł stróż i niestety ich kwalifikacje czasem pozostawiają wiele do życzenia. A może to po prostu nasz świat jest tak odmienny od tego, w którym przyzwyczaili się pracować? W każdym razie możemy trafić  na konkretną ciamajdę i być szczerze zmartwionym o własne zdrowie i życie. 


I w tym momencie pojawia się miejsce dla naszego bohatera (choć to określenie jakoś średnio mi pasuje). Loki jest wyśmienitym kłamcą, oszukańcem, cwaniakiem i co najważniejsze, może robić wszystko to, na co aniołom nie pozwala ich etyka zawodowa. Tak więc niebiańscy wykorzystują Kłamcę do brudnej roboty - zabijania niewinnych, oszustwa, walki z wiatrakami i kanciarstwa, płacąc mu w anielskiej walucie - piórach.

Loki sprawia, że ludzie zaczynają na powrót wierzyć w Boga. Bierze udział w akcji antyterrorystycznej mającej na celu uwolnienie królewskich dzieci z rąk antycznego boga sądu ostatecznego. Próbuje ratować kobietę z marginesu społecznego przed śmiercią z rąk mafijnych windykatorów. Ratuje samobójcę przed wiecznym potępieniem. Przybija piątkę Światowidowi. Nawet na chwilę pojawia się na naszych, polskich ziemiach. Wszystko to splata się z jego codziennym życiem i przyszłością, która chyba jakaś go czeka. 

Szczerze mówiąc nie wiedziałam do końca czego powinnam się spodziewać po "Kłamcy". Siadałam do lektury spodziewając się jednowątkowej powieści, a okazało się, że mam przed sobą książkę pełną spójnych opowiadań, które łączą się w całość losów boga kłamstwa. O dziwo, naprawdę bardzo odpowiada mi tego typu narracja. Podobała mi się zmienność zadań stawianych przed Lokim, zmienność miejsc, w których się znajdował i ludzi, których spotkał po drodze. Co więcej, pisarz nie dał nam zapomnieć kto jest podstawową obsadą naszej historii i dzięki temu zapewnił nam stabilność w dość wartko biegnącej akcji. Sam Loki zaś jest ciekawą, niejednoznaczną postacią. Niby cwaniak dbający wyłącznie o własny zysk, a jednak prześwitują przez niego ludzkie okruchy dobra, dzięki czemu zyskuje naszą sympatię. Nie wolno nam też zapomnieć o humorze całości. Były momenty kiedy sarkazm i ironia przemycane przez Ćwieka trafiały do mnie bardziej niż rzewnie wylewane łzy. Doskonale dopełniały całości abstrakcji, której jakoś tak dziwnie blisko do rzeczywistości.

Czy polecam książkę Ćwieka? Tak. Czy czytałam wcześniej coś spod jego pióra? Nie. Czy sięgnę po kolejną część "Kłamcy"? Zdecydowanie!




Za książkę, która była wspaniałą niespodzianką i możliwość jej zrecenzowania serdecznie dziękuję
Wydawnictwu SQN!

wtorek, 6 listopada 2018

Emilia Kiereś "Złota Gwiazdka" PRZEDPREMIEROWO!

Chciałam uroczyście ogłosić rozpoczęcie sezonu bożonarodzeniowego! W naszym domu pozwoliliśmy sobie na szybkie losowanie Mikołaja, a to oznacza, że śmiało można zastanawiać się nad prezentami dla najbliższych i dekoracją mieszkania na święta. By nie przesycić atmosfery na niemal dwa miesiące przed pojawieniem się na niebie wigilijnej, pierwszej gwiazdki - wprawianie siebie samej w bożonarodzeniowy nastrój zaczynam od książek i filmów. Cudownie się złożyło! Emilia Kiereś ze swoją "Złotą Gwizdką" trafiła w moje ręce kilka dni temu, tym samym rozpoczynając nieco dłuższe niż te tradycyjne, adwentowe odliczanie. Pozwólcie więc, że zdradzę Wam słów kilka na temat tej niezwykłej historii, która właśnie dziś ma swoją premierę. 

Pamiętacie może małą Marysię, która z Panią Wróżką wieszała na drzewku wiśni srebrne dzwoneczki? Otóż Marysia ta skończyła już piętnaście lat, a jej maleńki braciszek - Antek, też nie jest już tycieńkim niemowlakiem. Antosiek ma lat dziewięć, więc nie jest już małym dzieciakiem, choć chyba czasem trochę za tym tęskni. Brakuje mu przytulenia mamy, zabawy z siostrą i majsterkowania z tatą. Wszystko zmieniło się od kiedy w rodzinie pojawiło się jeszcze jedno dziecko - Stanisław. Stasiek jest malutki, ciągle płacze i nie daje nikomu spać. Uwaga każdego członka rodziny skupia się na tym berbeciu, na jego pieluszkach, kocykach i śpioszkach. Nikt już nie przejmuje się tym, by choć na chwilę usiąść z Antkiem i na przykład poczytać na dobranoc, czy pograć w planszówkę. Życie opuszczonego dziecka jest trudne, zwłaszcza w okresie tuż przedświątecznym.

W tym roku Boże Narodzenie rodzina Antka spędza u cioci Ani, gdzie kuzynka Tereska wyczekuje już swojego ulubionego brata. On zawsze ma tyle świetnych pomysłów na zabawę! Trudno się z nim nudzić, zwłaszcza, gdy na dworze tak pysznie sypie śnieg! Coś jednak w Antku się zmieniło, czego najlepszym przykładem są jego zniknięcia, kiedy to w zimowej wersji indiańskiej przepaski biega po pobliskim Lasku za postacią w czerwonej czapce. Co jednak jeśli czerwona czapeczka faktycznie jest elfem? W końcu każde pojawienie się jej zwiastuje pruszący śnieg. Jest wiele pytań, na które nasz bohater musi znaleźć odpowiedzi często metodą prób i błędów. I to właśnie te błędy okażą się najistotniejsze, mimo, że przyniosą nieco smutku i łez.

Antek szybko przekonuje się, że nawet magiczne stworzenia mają całkiem przyziemne problemy. Dobrze więc mieć przy sobie rodzinę w komplecie, a swoje obawy od czasu do czasu wypowiedzieć na głos, by usłyszeć ich faktyczne brzmienie i wagę.

"Złota Gwiazdka", to wspaniała historia o dziecięcej szczerości i jej troskach. Sama nigdy nie doświadczyłam posiadania młodszego rodzeństwa, ale i bez tego pamiętam, jak nękały mnie obawy niemal identyczne do tych antośkowych. Co jeśli mama kocha mnie już mniej? Dlaczego nikt nie ma dla mnie czasu? Na pewno nikogo już nie obchodzę! Po co się starać, skoro wszyscy w koło są ważniejsi ode mnie? Psychologiem nie jestem, ale książka ta jest potwierdzeniem tego, że wszystkie dzieci zmagają się z podobnymi rozterkami. Wiecie natomiast jaki jest na nie sposób? Miłość! Miłość jest odpowiedzią na wszystkie troski. Miłość potrafi rozprawić się z każdym problemem. Nigdy jej nie brakuje, ba! mnoży się w szalonym tempie, jeśli tylko jej na to pozwolimy! Po prostu miłość. 

Z lektury na lekturę staję się coraz większym fanem twórczość Emilii Kiereś. Ujmuje mnie ciepło bijące z jej słów i opowiadanych historii. Autorka nie boi się obnażać naturalnych obaw najmłodszych, nie tylko wyjaśniając im, że wszystko to jest normalne, ale również podpowiadając jak radzić sobie z każdą trwogą. Co więcej, przemyca w opowiadaniu dla dzieci wskazówki dla dorosłych! Etykiety zachowań, na których możemy się wzorować oraz sytuacji, na które powinniśmy zwracać uwagę. 

Finalnie i co chyba najważniejsze "Złota Gwiazdka" to książka po prostu o miłości. O miłości ujawniającej się we wsparciu, opiece, szczerości, miłosierdziu, dobroci, prostych gestach i wdzięczności. Dobrze jest mówić dzieciom o miłości!

        

Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :)