środa, 27 marca 2019

Elisa Puricelli Guerra "Papierowe serca"

Jak zacząć pierwsze zdanie, by nie było zbyt banalne, ale oddawało istotę sprawy? Może po prostu pozwolę sobie powiedzieć głośno o czymś z pozoru banalnym? O tym, że życie każdego składa się ze wspomnień dobrych i tych, o których chętnie byśmy zapomnieli, bo sprawiają tak wiele bólu. Co jednak, gdyby ból ten można było wymazać z ludzkiej pamięci? Obudzilibyście się rano szczęśliwi i spokojni, bo nie wiedzielibyście czym jest prawdziwy ból i cierpienie. Kuszące, prawda?

W takiej rzeczywistości poznajemy naszych bohaterów, a raczej w podążaniu do celu, którym jest świat idealny. Una i Dan poznają się całkiem przypadkiem, poprzez krótką wiadomość pozostawioną w nieczytanej książce w bibliotece. Od tego momentu nawet na moment nie przestają wymieniać się listami, pamiętając jednak, by nie powiedzieć o sobie zbyt wiele. Anonimowość w szkole, w której się znaleźli to absolutna podstawa, bez niej Lekarstwo może nie zadziałać. Mijają tygodnie a nasza para coraz bardziej się do siebie przywiązuje. Nadchodzi chwila, w której być może zdradzą coś więcej o swoim życiu poza budynkiem schowanym gdzieś w środku lasu. Pytanie brzmi: czy jest to właściwe posunięcie? I w ogóle, czy decyzje, które podjęli i podejmują są trafne? Może czasami lepiej byłoby dostosować się do zastałej sytuacji, nie zadawać niewygodnych pytań, a już z całą pewnością nie wybierać się na dziwnego rodzaju przygody. Jak wiadomo jednak naturą ludzką jest działać często na przekór regułom gry, więc i w tej historii nie wydarzy się inaczej. 

A teraz przejdźmy do konkretów: książkę, dzięki jej formie (wyłącznie wiadomości wymieniane między Danem i Uną) czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Czasami można poczuć, że zagląda się komuś przez ramię i nie powinno się tego robić, ale cóż trudno się powstrzymać, czyż nie? Najbardziej podobał mi się jednak klimat opowiadanej historii. W pewnym momencie chwyta za nerwy i nie puszcza do samego końca. Napięcie i oczekiwanie na zwierzenia, szczegóły i wydarzenia sprawiają, że nie odchodzi się od książki, dopóki jej się nie skończy.

Im człowiek dojrzalszy, tym lepiej zdaje sobie sprawę z tego, że każda chwila w życiu była niezbędna do ukształtowania go dokładnie takim, jaki jest. Dzięki sytuacjom, w których się gdzieś w ciągu tych kilku lat znaleźliśmy potrafimy współczuć drugiej osobie i doceniać całe dobro, które otrzymujemy od rodziny i przyjaciół. To niesamowite w jak prosty i ciekawy sposób takie wartości może przekazać raptem kilkadziesiąt książkowych stron. "Papierowe serca" szeptem rozpoczynają historię Uny i Dana. Ukazują ich samotność, fascynację, sympatię. Robią to tak subtelnie, że ledwo się orientujemy, kiedy siedzimy w pełnym napięciu, a książka krzyczy. Krzyczy, że warto żyć życiem nieidealnym, że warto zaufać drugiemu człowiekowi, że po prostu warto żyć. 

Jak pewnie już się zorientowaliście jestem naprawdę zachwycona lekturą - uwielbiam pozycje z literatury dziecięcej i młodzieżowej, które nie tylko są atrakcyjne fabularnie, ale też niosą ze sobą przesłanie, które buduje. Nie sztuką jest zasmucić czytelnika, ale sprawić, że mimo smutku będzie w stanie ponownie uwierzyć w dobre zakończenie i zamknąć książkę z myślą: "włączajcie głośno muzykę - będę śpiewał i tańczył!".

I z tym optymistycznym, zbyt może wybuchowym (ale bardzo moim) stylu kończymy dzisiejsze poczytadło. Żegnam Was w klasycznym pozdrowieniu i zapraszam za czas jakiś na kolejną dawkę recenzencką. Serwus!

 Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz