poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Małgorzata Musierowicz "Ciotka Zgryzotka"

Zacznijmy od tego, że absolutnie zazdroszczę wszystkim Wam, którzy jeszcze nie czytali najnowszej części "Jeżycjady" lub są w jej trakcie. Tak bardzo chciałabym to czytać od początku kolejny i kolejny raz. Oczywiście mogłabym przeczytać "Ciotkę..." po prostu od nowa, ale wiadomo, to nie to samo. W każdym razie świeżynka od Małgorzaty Musierowicz przyszła dokładnie w chwili, kiedy jej potrzebowałam. Bo tęsknota za ciepłem Borejków nigdy się nie kończy, a wzmaga ją niekończąca się szaro-bura zima.


Tym razem witamy tę niezwykłą rodzinę tuż przed ślubem Józinka, przed narodzinami pierwszego dziecka Ignacego Grzegorza i przed pierwszym rokiem studiów Łusi i Ani. Przez cały ten rodzinny rozgardiasz przeprowadzi nas młodsza siostra tej ostatniej - Nora. Nora... cóż za imię, prawda? Człowiek chciałby mieć coś bardziej finezyjnego we własnym ja, a jeśli nie, to chociaż normalnego. No, ale nic, widocznie życie młodszej Górskiej takie właśnie być musi - skazane na niewłaściwe decyzje rodziców. I na ich tyraństwo, na ich władczość, na okrucieństwo. I nikt w tym wszystkim nie zauważa nawet Nory i jej, bądź, co bądź, dobrych intencji. 

W każdym razie lato się kończy, a Nora ma okazję na chwilową ucieczkę od ciągnącej się w nieskończoność kary za szkolne pomówienie. Ląduje pod dachem Ruinki, której kondycją opiekuję się ciotka Ida. Nora ma nadzieję, na chwilę oddechu, na relaks i spokój, ale jak możecie się domyślić nie to jest jej dane. W zamian otrzymuje rygorystyczną dietę cioci, która ma prawdziwego świra na punkcie zdrowego żywienia, listę zadań domowych od niej i nieprzyjemny zbiór smsów, które zupełnie pozbywają ją dobrego nastroju. Poza tym nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale Nora jest delikatnie rzecz ujmując waleczna i nie lubi, gdy jej się przysłowiowo dmucha w kaszę. Zatem gdy tylko dowiaduje się, że podpisany w wiadomościach "Dentysta", to nie byle kto, ale najfajniejszy chłopak w szkole, mieszkający (zdaje się) po drugiej stronie jeziora przy Ruince natychmiast postanawia sprawę wybadać. I to chyba nie jest najlepszy pomysł, bo typowo dla siebie pakuje się w kolejne kłopoty...

W to, że Ida jest ciotką zgryzotką nikt chyba nie wątpi. Ma swój charakterek, lubi pomarudzić i uprzykrzyć nieco życia. Niechcący, ale jednak. Co zatem, jeśli w rodzinie borejkowatych jest więcej niż jedna taka postać? I co jeśli bycie właśnie taką postacią pozwoli zdefiniować własne ja i nareszcie zaakceptować samego siebie?

"Ciotka Zgryzotka" mnie absolutnie nie zawiodła. Przyniosła uśmiech, wzruszenie, nieco nostalgii i myśl o tym, że należy doceniać życie w zdrowiu, z bliskimi u boku. W przypadku "Jeżycjady", jak wiadomo, moje minimum obiektywizmu nieco zanika, bo ukochałam sobie tę serię szczerze już dawno temu. Mimo wszystko, bez przerwy polecam wszystkie części serii Małgorzaty Musierowicz każdej dziewczynce, dziewczynie i kobiecie, które spotkam na swojej drodze. Głęboko wierzę, że niejednej z nich lektura tych książek przyniesie ulgę i pocieszenie, jak i mi przynosi. Także i Ty, Czytelniku, jeśli dotarłeś aż tutaj wiedz, że autorka tego tekstu serdecznie namawia Cię do zaprzyjaźnienia się z Borejkami i najnowszą "Ciotką Zgryzotką".

PS. Wreszcie zdobyłam egzemplarz z autografem autorki! Wyobrażacie sobie moją bezgraniczną radość? Serwus, Ludu Książki!

Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz