wtorek, 31 lipca 2018

Jenny Han "Do wszystkich chłopców, których kochałam"

Jestem szybka jak błyskawica. Zobaczyłam trailer filmu dla nastolatek produkowanego przez Netflixa i z miejsca doszłam do wniosku, że muszę jak najszybciej zdobyć książkę i ją przeczytać jeszcze przed datą premiery ekranizacji. Dzięki takiemu zabiegowi nie tylko świetnie się bawiłam czytając historię spod pióra Jenny Han, ale także później mogłam na świeżo porównać historię przedstawioną na kartkach papieru, z tą z ekranu mojego komputera. Nieco gorzej u mnie z prędkością pisania recenzji, bo książkę przeczytałam już chwilę temu, ale nad tym jeszcze popracujemy!

Nie jest łatwo być środkowym dzieckiem, a już z pewnością nie środkową siostrą. Dopada cię wtedy coś na wzór bycia średnim we wszystkim. W rodzinie Covey od śmierci matki wszyscy na swój sposób ułożyli sobie życie. Najstarszej siostrze - Margot przypadła rola głowy rodziny, młodsza - Kitty jest zadziornym rozrabiaką, ojciec po prostu stara się jak może, a Lara Jean? Cóż ona odpływa nieco w świat marzeń. Jedną z form tej ucieczki jest pisanie listów do chłopców, którzy skradli jej serce i wzbudzili całe oceany uczuć. Rzecz w tym, że listy pisane są raczej ku oczyszczeniu duszy, schowane głęboko w szafie, za siedmioma płaszczami i siedmioma pudłami po butach.

Wraz z wyjazdem starszej siostry na studia do Europy, to na naszą bohaterkę spadają obowiązki matczyne. Musi opiekować się ojcem, młodszą siostrą, domem i do tego nadążać z własnym, nastoletnim życiem. Jak nie trudno się domyślić bycie gospodynią domu nie wychodzi Larze Jean najlepiej. Po serii potknięć na polu rodzinnym przychodzi coś gorszego. Coś dużo, dużo gorszego. Upokorzenie na polu sercowym. Jej listy w sposób magiczny, niewytłumaczalny, groteskowy i okrutny wpadają w ręce wszystkich chłopców, do których napisała. Może nie byłoby to też tak potworną zgrozą, gdyby nie fakt, że jeden z nich jest sympatią Margot. 

Jak wiadomo najlepsze plany to te, wymyślone na prędce. Zgodnie z tą filozofią Lara Jean ląduje w ramionach gwiazdki szkolnej drużyny lacrossa - Petera Kavinskyego, tworząc z nim fikcyjną parę na rzecz uspokojenia emocji zarówno adresatów jej listów, jak i byłej dziewczyny nastolatka. Pewnie domyślacie się, że sprawy zamiast wyjść na prostą komplikują się jeszcze bardziej. A wszystko przez te kilka niewinnych listów...

"Do wszystkich chłopców, których kochałam" poprawiło mi humor na dobre kilka dni. Książka jest pełna humoru, życzliwości i ciepła. Odkryłam w sobie na nowo miłość i tęsknotę do czasów nastoletnich, do pierwszych zauroczeń, niepewności, planów na siebie. Mogę szczerze polecić tę biblioteczną pozycję. Tylko proszę nie wymagajcie od niej bycia drugim "Ulissesem". To książka dla nastolatek, o nastolatkach, z nastolatkami w tle, a nie literatura klasyki. Zauważyłam ostatnio tendencję czytania, oglądania lub słuchania czegoś i wymagania od tegoż mistrzostwa świata nie w swojej dziedzinie. Nie róbmy tak, proszę. A do czytania Jenny Han zachęcam! Serwus!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz