środa, 11 maja 2016

Robert Foryś "Każdy musi płacić"

Wracam po małej przerwie - majówce, którą postanowiłam wykorzystać do ostatniej minuty. W trakcie odpoczynku udało mi się przeczytać "Każdy musi płacić" Roberta Forysia, więc oto krótka recenzja książki uważanej przez niektórych za polską "Grę o Tron". 
Skąd porównanie tej pozycji do światowego bestsellera? Otóż pisana jest z perspektywy kilku bohaterów: Tankrida z Krom, Arminy Value, Mai oraz Heinza Jareńskiego i przedstawia trzy równoległe fabuły. Motywem przewodnim każdego z wątków naturalnie jest intryga, walka o władzę, brutalność, religia kontra pogaństwo, śmierć i nowe życie. Dodatkowo całość charakteryzuje dość naturalistyczne opisanie świata przedstawionego. Dużo gwałtów, krwi, rzucania mięsem na lewo i prawo, i oczywiście śmierci. Właśnie, autor nie czuje chyba zupełnie skrupułów żeby mordować swoich bohaterów w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób, co odkrywam ostatnimi czasy dosyć interesujące zważając na wszystkie teorie mówiące o przywiązaniu autorów do postaci, które tworzą. Choć sama jeszcze nie mogę pochwalić się przeczytaniem którejkolwiek części "Gry o Tron" nie ciężko jest mi zorientować się w jej tematyce biorąc pod uwagę tryliony internetowych anegdot i obejrzane trzy/cztery odcinki serialu emitowanego przez HBO. Faktycznie widzę kilka podobieństw, ale chyba nie pokusiłabym się o tak bezpośrednie porównywanie obu powieści.
Nie jestem też fanką opowieści o wyżej opisanej tematyce dlatego podeszłam do tej książki bardzo sceptycznie. Muszę przyznać, że fragmenty opisujące sceny molestowania i gwałcenia są dla mnie chyba zwyczajnie zbyt intensywnie działające na wyobraźnie. Po prostu nie lubię. Za to kwestie intryg, szybkich zwrotów akcji i zaskoczeń, to jest to, co chyba lubi każdy czytelnik i tu muszę przyznać, że Foryś poradził sobie z tym całkiem gładko. Na początku naturalnie daje nam poznać każdego z bohaterów. Trochę opowiada o ich przeszłości, ale to są dosłownie podszepty. Potem jesteśmy świadkami tego, do czego zmusza ich pozycja, płeć, rola na dworze władcy czy rola którą powierzono im przy święceniach. Akcja rozwija się coraz szybciej, by powoli pozwolić nam doszukiwać się w niej powiązań wątków naszych bohaterów. Na koniec mocne uderzenie, prawy sierpowy i cisza, bo koniec. I zostaje z czytelnikiem pytanie: co dalej?
Tankrid z Krom zostaje przydzielony do przeprowadzenia swego rodzaju śledztwa na dworze wdowy po wojewodzie Srogoszu. Tam też poznajemy Arminę, która jako czcigodna matka ma za zadanie pomóc w cichym zatarciu jakichkolwiek śladów morderstw i ewentualnych praktyk magicznych. Naturalnie rola Arminy zostaje jej przydzielona przez najwyższych w klerze, którzy za chwilę polecą jej wykonanie zadania, które może mieć ogromny wpływ na dalszy los władzy w królestwie. Hainz Jareński syn wyparty przez cesarza Henryka wraca z zakonu, by dowiedzieć się jakie nowe zadanie szykuje mu ojciec. Zaś Maja, młodziutka zakonnica pod wpływem chwili ucieka z zakonu zabijając przy tym jedną ze swych opiekunek. Mnie najbardziej podoba się część opisująca historię Arminy - jest najbogatsza w intrygi, zagmatwanie polityki i niejednoznaczność. To właśnie kontynuację jej opowieści chciałabym poznać najbardziej.
Z zakończenia wynikałoby, że autor planuje kontynuację powieści. Szczerze mówiąc sama chętnie bym po nią sięgnęła szybko przekartkowując co ostrzejsze fragmenty ;) Jeśli ktoś jest fanem fantastyki z doskonałym opisem klimatu średniowiecza, to szczerze polecam pozycję! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz