środa, 28 marca 2018

Lubię ładne rzeczy! Czyli słów kilka o polskich miejscach, które dzielą się pięknem.

Jestem sroką i nie boję się tego przyznać! Lubię rzeczy, na które przyjemnie jest spojrzeć. Nie bez przyczyny przez całe życie rysuję, a jako kierunek studiów wybrałam architekturę. Tak więc, gdy przychodzi moment, kiedy mój wewnętrzny duch, przez niektórych nazywany hipsterem, dochodzi do głosu, pozwalam mu płynąć i poprawić mi nastrój. Tak więc, jeśli też lubicie piękne ilustracje, grafiki, nadruki, kształty, materiały et cetera, to zapraszam Was na krótki przegląd ostatnio lubianych stron z pięknymi rzeczami.

Czas star!

1. RZECZOWNIK - czyli szmery bajery potrzebne każdej uczennicy, studentce i produktywnej kobiecie. Notesy, zakładki, taśmy, kosmetyczki, markery, długopisy... po prostu, rzeczy (jak to lubię mawiać) "zbyteczne, ale niezbędne". Jestem oczarowana ich designem i najchętniej wykupiłabym absolutnie wszystko, ale wiadomix kłótnia wydatków z moim portfelem jest nierównoważna. Pozwalam sobie raz na jakiś czas na coś ładnego, bo to zawsze poprawia humor, a nienachalny minimalizm i delikatność przedmiotów z tego sklepu cieszą oko i serce przez długi, długi czas.
2, A skoro już wspomniałam o zakładkach i grafikach, to pewnie wielu z Was (zwłaszcza szczęśliwych posiadaczy bookstagramów) doskonale kojarzy już nazwę TOJKO. Tak tak, Julka jest moim absolutnym faworytem jeśli mowa o autorskich gadżetach do książek. Zakładki przez nią projektowane to prawdziwy skarb. Jestem szczęśliwą posiadaczką małej kolekcji różnych wzorów, więc uwierzcie mi - wiem co mówię. Zarówno te w tematyce literackiej, jak i ukochane, randomowe "dziewczynki", to moje zakładkowe umilacze czytania.



3. Idźmy dalej tropem unikatowych grafik, które uwielbiam z wielu względów. Jednym z nich jest taka najzwyklejsza duma z tego, że polscy artyści i rzemieślnicy też potrafią! I to jak potrafią! Zatem  JA CIĘ BROSZĘ i ich wspaniałe zwierzaki, które sprawiają, że się rozpływam. Moim ulubioną serią były leśne maluchy w pięknych muchach pod brodą. Mam kubeczki z koalą i pandą, i są one cudownościami. Dodatkowym atutem kubeczków jest ich wielkość, świetne wykonanie i ciekawy wybór czerni jako koloru, który pokrył wewnętrzną część ceramiki. Poza tym najnowsza grafika przedstawia jamnika! Heloł! Jamnika!




4. A skoro o kubeczkach mowa, to nie może zabraknąć tu mojego kolejnego faworyta. Mowa o FOR.REST design, która to drużyna ozdabia pięknymi, minimalistycznymi, skandynawskimi grafikami nie tylko kubeczki, ale też inną ceramikę w tym doniczki włącznie. Warto podkreślić ten ostatni przykład ponieważ od niedawna firma otworzyła kawiarnie niedaleko warszawskich Łazienek, gdzie można kupić również rośliny doniczkowe. Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy w końcu na swoim i będzie mogła zainwestować w takie piękności.


5. TRYKOT - moje najcenniejsze znalezisko. Jestem im oddana już od dobrych kilku lat. Wszystko, co od tych kochanych pań kupuję służy mi bardzo długo i jest komplementowane przez wszystkich znajomych. To sto procent mnie. Torby wykonane z recyklingowych materiałów, w pięknych barwach ziemi. Ach! Nadal nie mogę przestać się zachwycać! Wyznaję wieczną miłość tym produktom i przyrzekam zawsze mieć coś od nich w szafie. Pasują do każdego stroju, mieszczą wszystkie niezbędności, nawet gdy tego dnia jest to książka o liczbie stron 700. 


6. Podobnie stylistycznie odpowiada mi twórczość kolejnego rzemieślnika - KAJET. Zwłaszcza modele albumów i kalendarzy z lnianymi okładkami przyciągają moją uwagę. Ich planer był hitem mojego roku 2017 i nadal trzymam go wśród książek w ramach swego rodzaju pamiętnika. Jakoś wykonania, dobór materiałów, wszystko było mistrzostwem. Doceniłam również minimalizm wypełnienia. Kilka cyferek i literek na stronę, to jest to, czego oczekuję od dobrego kalendarza. Nie ma potrzeby na nazwy dni tygodnia w pięciu językach, ani na imieniny absolutnie wszystkich jubilatów tego dnia.



7. W tym roku zdecydowałam się jednak na zmianę. Postawiłam na coś bardziej delikatnego i kobiecego. Sięgnęłam po planer od POWIDOKI. Droga do znalezienia tak pięknych rzeczy jest dość prosta - wykorzystać czas, który i tak spędzamy z nosem w telefonie, by przeszukać na instagramie hashtagi #kalendarz i ta-dam! jesteśmy w domu. W przyszłym roku planuję uczynić tak samiutko, być może znów będę miała farta. 



8. Na koniec zostawiłam coś, co dotarło do mnie wraz z przygotowaniami ślubnymi. RETRONADRUK to firma, która produkuje drewniane pieczęci w oldschoolowym stylu. Zachwyca nie tylko sam efekt końcowy w formie własnej grafiki odbijanej na pustych stronach, ale również fizyczna forma produktu - drewno, lniany woreczek, dokładność wykonania. To nie tylko praktyczny gadżet, ale również wyjątkowa (w przypadku ślubu) pamiątka przygotowań i samego dnia. Ja jestem na tak i już zacieram ręce na myśl o naszym własnym "ex libris".




Dajcie mi koniecznie znać czy podoba Wam się moja krótka lista i czy macie może swoich faworytów, których produkty mogą mnie zainteresować. Nie mogę się doczekać Waszych propozycji! Jak już zauważyliście uwielbiam poznawać nowych, niezwykle zdolnych polskich artystów i rzemieślników, ale i sklepy sprzedające inne, wyjątkowe produkty są zawsze mile widziane. Pozostawiam Was z pozdrowieniem i mam nadzieję, że słyszymy się za niedługo - serwus!

środa, 7 marca 2018

Agnieszka Tyszka "Siostry Pancerne i pies"

W książkach dla dzieci i młodzieży przede wszystkich szukam ludzkich wartości. Autorzy, pisarze, twórcy działający z myślą o najmłodszych mają w swoich dłoniach ogromną władzę, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. Ostatnio, z racji wieku, w który wchodzę bardzo cenię teksty pisane z myślą o rodzinie, o przywiązaniu, oddaniu, domowej miłości, wsparciu. Sięgając po "Siostry Pancerne" wiedziałam, że właśnie takich treści będę oczekiwać i (całe szczęście) nie zawiodłam się zupełnie.

Trudno mi znaleźć odpowiednie miejsce, by rozpocząć przedstawianie rodziny Pancernych. Być może, szkolne wyliczanie będzie najodpowiedniejsze? Spróbujmy. Ekodyktator miłości - Mama, bardzo rezolutny pies - Paproch, Róża - po przejściach z dojrzewaniem, Jaśmina - w trakcie przejść z dojrzewaniem, Hortensja - niewyobrażalna wyobraźnia, Georginia - szósty zmysł przybrany w kolorową sukienkę. Hm... wyszło mi chyba nie najgorzej. Wiecie, nie jest łatwo wychowywać się w domu z trojgiem rodzeństwa. Jeszcze trudniej gdy są to same siostry. Sprawę komplikuje również chory pies pawiujący gdzie popadnie. Nie zapominajmy również o skrajnie ekologicznym stylu życia. Mamie, która wydaje się jakaś zmęczona i Tacie, który pracuje raczej delegacyjnie. Mimo to dziewczynki wydają się radzić sobie całkiem nieźle. Pomijając kwestie sercowe, towarzyskie, pierwszoklasowe i przedszkolne można by powiedzieć, że jest okej. Tylko, gdy mama ląduje w szpitalu, a na ramiona najstarszych dziewczynek pada kwestia walki z bałaganem w domu, chorym psem i trudnościami w szkole młodszych sióstr życie wydaje się być dużo bardziej skomplikowane, niźli raczkujący, towarzyski sovoir-vivre. Pamiętajcie jednak, że kto jak kto, ale siostry Pancerne łatwo się nie poddają!

A teraz zróbmy krok oddalający nas od samej fabuły. Coś, co niezaprzeczalnie skradło mój zachwyt, to sposób przedstawienia historii, dzięki któremu mogłam wcielić się w niemal każdą postać. Nawet tę, której myśli nie byłabym w stanie przewidzieć. Z całą pewnością moimi ulubionymi narratorami była Gienia i Paproch (nazywany przez innych Paprociem). To wspaniały pomysł dołączyć do historii punkt widzenia kundla! Zwłaszcza, gdy jego przemyślenia są tak pysznie filozoficzne, słowotwórcze i językoznawcze. A narracja Gieni? Czysta wyobraźnia, dziecinna niewinność i pomysłowość. Ach!

No i rodzina! Coś, wokół czego wszystko w tej powieści się kręci. Wsparcie, które przychodzi od osób, na które niezaprzeczalnie zawsze możemy liczyć. Nawet jeśli wydaje nam się, że nadajemy na różnych falach, że zupełnie się nie rozumiemy. Siostrzana więź wykonana jest z tytanu! Sama doskonale o tym wiem, a ta historia tylko mnie w tym przekonaniu utwardziła. 

Muszę zaznaczyć jednak, że były momenty, w których niezupełnie czułam się komfortowo. To były chwile, w których na pierwszy plan wychodziła Babcia nazywana Haliną Pobożną. Nie jestem człowiekiem typu "awaruntujący się", daleko mi również do bycia osobą skrajnie uduchowioną, jednak czytając komentarz dotyczące pani Pancernej czułam zakłopotanie. Wydaje mi się niepotrzebne podkreślanie "moherowatości" starszej pani i jej "wymadlania sobie" drogi przez życie. Oczywiście trudno jest przyklasnąć sytuacji, w której dziewczynki odczuwają brak wsparcia w babci, ale to powinna być kwestia charakteru postaci, nie zaś jej wiary. Jak wiadomo jednak zdanie moje, to kwestia czysto subiektywna.

Podsumowując: książkę polecam, bo jest pełna humoru, miłości i siostrzaności. Szkoda tylko, że nie była dłuższa... ale mnie zawsze jest mało. 


                                                 

Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :)