środa, 7 marca 2018

Agnieszka Tyszka "Siostry Pancerne i pies"

W książkach dla dzieci i młodzieży przede wszystkich szukam ludzkich wartości. Autorzy, pisarze, twórcy działający z myślą o najmłodszych mają w swoich dłoniach ogromną władzę, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. Ostatnio, z racji wieku, w który wchodzę bardzo cenię teksty pisane z myślą o rodzinie, o przywiązaniu, oddaniu, domowej miłości, wsparciu. Sięgając po "Siostry Pancerne" wiedziałam, że właśnie takich treści będę oczekiwać i (całe szczęście) nie zawiodłam się zupełnie.

Trudno mi znaleźć odpowiednie miejsce, by rozpocząć przedstawianie rodziny Pancernych. Być może, szkolne wyliczanie będzie najodpowiedniejsze? Spróbujmy. Ekodyktator miłości - Mama, bardzo rezolutny pies - Paproch, Róża - po przejściach z dojrzewaniem, Jaśmina - w trakcie przejść z dojrzewaniem, Hortensja - niewyobrażalna wyobraźnia, Georginia - szósty zmysł przybrany w kolorową sukienkę. Hm... wyszło mi chyba nie najgorzej. Wiecie, nie jest łatwo wychowywać się w domu z trojgiem rodzeństwa. Jeszcze trudniej gdy są to same siostry. Sprawę komplikuje również chory pies pawiujący gdzie popadnie. Nie zapominajmy również o skrajnie ekologicznym stylu życia. Mamie, która wydaje się jakaś zmęczona i Tacie, który pracuje raczej delegacyjnie. Mimo to dziewczynki wydają się radzić sobie całkiem nieźle. Pomijając kwestie sercowe, towarzyskie, pierwszoklasowe i przedszkolne można by powiedzieć, że jest okej. Tylko, gdy mama ląduje w szpitalu, a na ramiona najstarszych dziewczynek pada kwestia walki z bałaganem w domu, chorym psem i trudnościami w szkole młodszych sióstr życie wydaje się być dużo bardziej skomplikowane, niźli raczkujący, towarzyski sovoir-vivre. Pamiętajcie jednak, że kto jak kto, ale siostry Pancerne łatwo się nie poddają!

A teraz zróbmy krok oddalający nas od samej fabuły. Coś, co niezaprzeczalnie skradło mój zachwyt, to sposób przedstawienia historii, dzięki któremu mogłam wcielić się w niemal każdą postać. Nawet tę, której myśli nie byłabym w stanie przewidzieć. Z całą pewnością moimi ulubionymi narratorami była Gienia i Paproch (nazywany przez innych Paprociem). To wspaniały pomysł dołączyć do historii punkt widzenia kundla! Zwłaszcza, gdy jego przemyślenia są tak pysznie filozoficzne, słowotwórcze i językoznawcze. A narracja Gieni? Czysta wyobraźnia, dziecinna niewinność i pomysłowość. Ach!

No i rodzina! Coś, wokół czego wszystko w tej powieści się kręci. Wsparcie, które przychodzi od osób, na które niezaprzeczalnie zawsze możemy liczyć. Nawet jeśli wydaje nam się, że nadajemy na różnych falach, że zupełnie się nie rozumiemy. Siostrzana więź wykonana jest z tytanu! Sama doskonale o tym wiem, a ta historia tylko mnie w tym przekonaniu utwardziła. 

Muszę zaznaczyć jednak, że były momenty, w których niezupełnie czułam się komfortowo. To były chwile, w których na pierwszy plan wychodziła Babcia nazywana Haliną Pobożną. Nie jestem człowiekiem typu "awaruntujący się", daleko mi również do bycia osobą skrajnie uduchowioną, jednak czytając komentarz dotyczące pani Pancernej czułam zakłopotanie. Wydaje mi się niepotrzebne podkreślanie "moherowatości" starszej pani i jej "wymadlania sobie" drogi przez życie. Oczywiście trudno jest przyklasnąć sytuacji, w której dziewczynki odczuwają brak wsparcia w babci, ale to powinna być kwestia charakteru postaci, nie zaś jej wiary. Jak wiadomo jednak zdanie moje, to kwestia czysto subiektywna.

Podsumowując: książkę polecam, bo jest pełna humoru, miłości i siostrzaności. Szkoda tylko, że nie była dłuższa... ale mnie zawsze jest mało. 


                                                 

Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz