środa, 28 lutego 2018

Romek Pawlak "Dziewczyna z lustra"

Nie mam pojęcia jak to się stało. Gdzie uciekł ten czas? Minęliśmy szerokim łukiem styczeń. Ostatnie naście dni śmignęło mi tak prędko. Przykładem może być to, że wczoraj dopiero był poniedziałek i miałam mnóstwo planów z nadrobieniem obowiązków w tym tygodniu, a dziś niedziela i praca jak nie była ruszona, tak nie jest. Też tak czasem macie? Czy tylko ja jestem tak trudnym do zorganizowania leniuchem? Żeby nie było! Planować uwielbiam - rysować tabelki, robić listę rzeczy, podkreślać na kolorowo. Ale bardzo często na moich pokazach kaligraficznych się kończy. Będę wdzięczna za każdą odpowiedź na pytanie: jak się ogarnąć w sposób przynoszący efekty?

Zacznijmy nowy, produktywny (trzymajcie kciuki!) tydzień od niedzielnej recenzji. Tym razem sięgnijmy po literaturę młodzieżową. Literaturę dziewczęca, uściślając. Poznajcie Fusię, Fustynę, której nastoletnie lata są zdecydowanie trudniejsze niż większości z nas kiedykolwiek były. I nie mówię tutaj o problemach rangi dokuczającego trądziku, czy też niekończących się miernych z matematyki i fizyki. Przeciwności losu, z którymi zmaga się ta dziewczyna są dalece poważniejsze. Mowa tu o utracie rodziców, o przeprowadzce do dalekiej ciotki, do zupełnie innego miasta, w zupełnie innej części Polski. I choć w głębi duszy Fusia wie, że ciocia chce dla niej jak najlepiej i z tych wszystkich tragediach, które ją w życiu spotkały, adopcja przez starszą panią była raczej uśmiechem losu w ponurych dnia, to niełatwo jest pogodzić się z taką odmiennością. 

Faustyna szuka więc akceptacji u innych. Całe szczęście nie dając sobie przy tym wejść na głowę. Trudno jednak nie zauważyć tego, jak bardzo odbiega od grupy dziewcząt, z którymi się zadaje. Ciocia nie szasta pieniędzmi, bo też nie ma czym, zatem i Fusia nie może sobie na zbyt wiele pozwolić. Pozostaje jej zatem spoglądanie na koleżanki z klasy z lekką zazdrością i bólem. Gdyby miała chociaż chłopaka, może wtedy jej życie byłoby łatwiejsze do zniesienia. Ale jak na złość i z tym gimnazjalistka sobie nie radzi. Mimo, że nie jest brzydka i sama zdaje sobie z tego sprawę, bycie nową w szkole i próba odnalezienia się w nowym życiu nie sprzyja przebojowości. Ale może to i lepiej, jeśli chce się stąd wyrwać, dostać do dobrego liceum, a potem na studia powinna bardziej skupić się na nauce i szukać stypendium, które pozwoliłoby jej na ucieczkę do Warszawy. 

Tak biegnące, pełne poukładanego chaosu myśli nastolatki zaburza wydarzenie, które stawia całą szkołę do góry nogami. Jedna z prymusek okazuje się bowiem złodziejką, buszującą na przerwach po kurtkach pozostawionych w szatni. Całe wydarzenie wprowadza do szkoły zupełnie kontrastujące zachowania. Słabsi uczniowie i ich rodzice są wściekli na to, że uczennica, którą przyłapano na gorącym uczynku nie zostaje wystarczająco ukarana. Nauczyciele, którzy dowiedzieli się o jej chorobie próbują nakłonić pozostałych gimnazjalistów do większej wyrozumiałości i delikatności. Fusi ciężko jest zrozumieć co tak właściwie ma miejsce w szkole i która ze stron ma rację. Jakby tego było mało w domu też nie ma chwili spokoju. Ciotka bowiem postanawia zaopiekować się Jackiem - chłopcem z osiedla, któremu w domu się nie przelewa. Faustyna jest wściekła, bo pieniądze, które ciocia wydaje na chłopaka są potrzebne im samym chociażby na nowe ubrania, czy chwilę rozrywki jaką jest wypad do kina.

Wszystko zmienia bieg w dniu, kiedy w życiu dziewczyny pojawiają się nowe perspektywy. Jedną z nich jest posiadanie w końcu przyjaciółki, której naprawdę na niej zależy i z którą może porozmawiać o wszystkim. Innym przełomem jest chłopak, który pojawia się na horyzoncie. Może nie jest to zauroczenie niczym z romantycznego filmu, ale miło jest wiedzieć, że nie jest niewidzialna dla płci przeciwnej. Poza tym Jacek także staje się dla Fusi kimś wyjątkowym. Sprawy zaczynają zwracać się na zupełnie inny, dobry tor. Ale sami wiecie... wydarzenia potrafią tak szybko zmienić bieg i zrujnować dobre chwile. 

Muszę się Wam przyznać, że obawiałam się nieco tej książki. Bałam się, że trafiłam na infantylną historię o rozpieszczonej nastolatce. Całe szczęście bardzo się myliłam! Autor zażartował ze mnie rozpoczynając przedstawienie Fusi od strony dziewczyny, która myśli ciągle o chłopakach i własnym wyglądzie. Z biegiem stron zrozumiałam jednak, jak bardzo się myliłam. "Dziewczyna z lustra", to powieść o kimś, kto dopiero poznaje życie, ale jest na tyle odważny, by podejmować własne decyzje, by nie dać się przytłoczyć zdaniem ogółu, by uczyć się na własnych błędach i by nie bać się otworzyć serce dla innych. Faustyna to mądra dziewczyna i naprawdę cieszę się, że mogłam ją poznać. Dlatego dziękuję Romku i proszę o więcej! A Wam oczywiście polecam tę książkę, jeśli szukacie czegoś, co podniesie Was na duchu i zainspiruje do bycia sobą.


Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz