wtorek, 10 marca 2020

Elisa Puricelli Guerra "Orzechowa czarownica"

Okazuje się, że nie potrafię odpoczywać. Cały tydzień czekałam na weekend, powtarzając jak mantrę "byle do piątku", a kiedy już przyszła sobota, to wstałam tuż po siódmej i od razu wzięłam się za prace domowe. Już planowałam podróż do centrum, żeby załatwić kilka spraw wiszących na liście rzeczy do zrobienia, kiedy moja kochana przyjaciółka uświadomiła mi, że w weekend trzeba odpoczywać dopóki się może. Tym sposobem spędziłam dwa cudowne dni czytając książki i oglądając seriale. Dawno nie czułam się tak zrelaksowana, a skoro przyszła do mnie świeżutka dostawa książek, a w niej dwie pozycje młodzieżowo-dziecięce zdecydowałam się na lekturę jednej z nich - "Orzechowej czarownicy".

Historia zaczyna się jak wiele innych. Jest sobie dziewczyna z sierocińca, która trafia do niemal idealnego domu, ale przez problemy finansowe musi przenieść się w miejsce mniej przyjemne. Mężczyzna, który zaoferował się nią zaopiekować jest światowej klasy architektem, ale mieszka w ponurym domu, gdzie niemal wszystkie drzwi są zamknięte na cztery spusty. Co więcej Hazel nie jest nawet dane go poznać, bo najwidoczniej jej pojawienie się nie jest ważniejsze od konferencji w Japoni. W szkole, jak można się domyślić, też kolorowo nie jest. Szybko przylega do niej pseudonim orzechowej czarownicy, a nastolatkowie są okrutniejsi niż zwykle - publiczne szyderstwa i niesmaczne żart, to tylko część z ich repertuaru. Hazel jednak ma silny charakter i tak łatwo nie daje się zastraszyć. Poza tym ma na głowie ważniejsze sprawy - zdaje się, że traci zmysły. Ogród znajdujący się naprzeciw domu, w którym mieszka do niej przemawia. Mimo panującej w Londynie zimy Hazel słyszy szelest bezlistnych drzew i czuje zapach wysuszonych kwiatów. Nieodwiedzany od dziesiątek lat park kryje ogromną tajemnicę, której odkrycie może być naprawdę niebezpieczne. Nasza bohaterka wsparcie znajduje w przyjacielu ze szkoły - Colinie. Chłopak to prawdziwy geniusz, jednak boryka się z masą własnych problemów. Nasza dwójka może zatem pomóc sobie nawzajem jeśli tylko pozwoli sobie na odrobinę zaufania.

Zarówno postać Hazel, jak i Colina są świetnie skonstruowane. W niecałych dwustu stronach autorka zawiera pełne historie obojga nastolatków nie zapominając o postaciach drugoplanowych, które są równie zmyślnie skonstruowane. Nie ma nikogo, kto nie byłby istotny dla historii, więc warto być czujnym przez całą lekturę.

Na koniec warto zaznaczyć, że książka napisana jest swobodnym językiem. Dzięki temu czyta się ją wprost ekspresowo. Mnie to zajęło dosłownie pół dnia, przy czym ani razu nie straciłam zainteresowania ani wątku. To dużo mówi o jakości tekstu, jak i o samej historii. Muszę jednak przyznać, że niespodziewanie bardziej podobała mi się pierwsza część opowieści, w której poznajemy bohaterów i ich przeszłość, niż końcówka, w której umiejscowiony został punkt kulminacyjny i rozwiązanie wszystkich zagadek. 

Podsumowując, książkę bardzo polecam wszystkim miłośnikom rozwiązywania tajemnic przeszłości i przyszłości. Postacie są doskonale złożone, a wątek romantyczny przyjemny dzięki swojej subtelności. Poza tym historia przekazuje czytelnikowi naprawdę wiele uniwersalnych wskazówek na lepsze życie. Dlaczego by nie uczyć się na błędach innych ludzi? Nawet jeśli są fikcyjnymi postaciami z książek... 

No, to ten, skończyłam Orzechową czarownicę, idę teraz skończyć orzechową czekoladę. Serwus!

Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz