sobota, 1 października 2016

Małgorzata Musierowicz "Szósta Klepka:

Zaskoczyliście mnie! Nie sądziłam, że recenzje książek tak doskonale wszystkim znanych i kochanych wzbudzą największe zainteresowanie wśród czytelników bloga. Utwierdziliście mnie więc w postanowieniu, by zrecenzować (a tym samym po raz dziesiąty chyba przeczytać - hip hip hura! każda wymówka jest dobra!) wszystkie części "Jeżycjady". Tak więc biegnę do Was z historią, która rozpoczęła cały cykl (nie licząc "Małomównego i rodziny"). Poznajcie Celestynę Żak i historię jej nastoletniej, nieco płaczliwej egzystencji!
Celestyna, Cesia, Cielęcina Żak. Naszą kochaną Cielęcinkę poznajemy kiedy uczęszcza ona do liceum ogólnokształcącego, a języka polskiego uczy ją mój ulubiony nauczyciel - profesor Dmuchawiec, który mimo dobrych chęci potrafi człowiekowi skomplikować życie. Cesia nie jest zadowoloną z siebie dziewczyną. Urodę ma taką se, jej rodzina zaraziła ją swoją okrutną normalnością, a siostra niezmiennie przyćmiewa swoją artystyczną doskonałością. Chciałaby mieć przyjaciółkę, ale taką zupełnie od serca, więc gdy tylko nadarza się możliwość wzięcia na siebie winy cudownie romantycznej Danusi, nasza bohaterka nie waha się ani sekundy. Jej plan zresztą wypala, bo Danka za jakiś czas sama zjawia się w żółtym domu z wieżyczką, a Cesia ma za zadanie wyciągnąć tę poetkę ze szkolnych dwój. Niestety w domu Żaczków ciężko się skupić. Skutecznie uniemożliwia to rodzina skotłowana w jednym mieszkaniu. Dlaczego skotłowana? spytacie. Już tłumaczę. Wyobraźcie sobie, że w kilku pokojach ma zmieścić się Dziadek Żaczek, Tata Żaczek, Mama Żaczek, Siostra Żaczek, Ciocia Żaczek, Bobcio półŻaczek i Cielęcina Żaczek. Do tego zaraz ta grupka ma się powiększyć o kolejną dwójkę plus wiecznie głodnego niemowlaka. Żyć nie umierać...
Ach, gdyby tak Cesia chociaż była zakochana, ale nic! Niby pojawił się tajemniczy brodacz, ale czy oby na pewno jest się w co angażować? Czy to może być zakochanie skoro dziewczynie chce się przy nim wyłącznie śmiać? Do tego ten głupi Hajduk, przez którego ma niekończące się wyrzuty sumienia. Kolega z klasy z wiecznie naburmuszoną miną, też mi coś... A gdyby jednak okazało się, że Jurek to fajny chłopak, a Danka (ta cudowna, niebiańska Danka) wyłącznie Cesię wykorzystuje? Ciekawe do czego zdolna by była nasza Blondyneczka w obliczu takich zwrotów akcji, prawda?
Koniecznie musicie przeczytać tę część! Opowiada ona o ludzkim dobru w cudownie prostej postaci. Rodzinnym oddaniu, którego często nie widać, ale prędzej czy później wydarza się coś, co zwraca naszą uwagę i nagle wszystko staje się jasne. O pozorach, które faktycznie mylą i o błyskotliwości, która jest wprost niezawodna w każdej sytuacji. 
Koniec moich zachwytów na dziś. Uwielbiam te książki i postaci stworzone przez Panią Małgorzatę. Trudno po lekturze którejkolwiek części "Jeżycjady" wrócić do innej książki, bo brakuje w niej dobrych, ciepłych ludzi. Ale na długo nie odchodzę od półki. Za tydzień lub dwa spodziewajcie się recenzji "Kwiatu Kalafiora". Serwus Ludu Książki! :)





3 komentarze:

  1. Super recenzja bardzo fajnie się ja czytało :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, to chyba najlepszy komplement jaki mogłam dostać! :)

      Usuń
  2. Super recenzja bardzo fajnie się ja czytało :-)

    OdpowiedzUsuń