czwartek, 3 listopada 2016

Małgorzata Musierowicz "Kwiat kalafiora"

Dziś wita nas Poznań tuż przedsylwestrowy. Poznań pstrokaty, szykujący się do szampańskiej zabawy, obwieszony milionem krepinowych serpentyn. Poznań, w którym Gabrieli Borejko jak zwykle daleko do romantycznego nastroju i modli się tylko o to, by Ida - jej młodsza siostra, przyspieszyła kroku, by dotarły do domu jak najprędzej i by mogła w końcu coś zjeść. Zjeść dużo, nie musi być smacznie... nie spodziewajmy się cudów po zakupach w  wybrakowanych sklepach, gdzie na półkach już dawno nie stoi nic ponad ocet i margarynę. 
Gabriela jest tuż po pierwszych zawirowaniach damsko-męskich i tuż przed jeszcze większym chaosem z tym związanym. Wydaje jej się, ze twardo stąpa po ziemi, ale nie oszukujmy się, każdą dziewczynę prędzej czy później dopadnie ten mały amorek z gołym tyłkiem i swoim różowym łukiem, mącąc porządnie w głowach wszystkim racjonalistom. W przypadku Gabrysi amorek uparcie pod stopy wpycha jej Janusza Pyziaka, który znany jest ze swojej kochliwości i pseudopoetyczności. Bo też, drogi Jaśku, opisywanie każdego dziewczęcia po kolei jakoby pachniało niczym kwiat jabłoni jest (umówmy się) dość tandetne.
W każdym razie Gabrysia ma teraz zbyt wiele na głowie. Otóż z przyjemnej imprezy u kuzynki Joanny wywabia ją telefon od zaryczanej Idy z informacją, że Mama wylądowała w szpitalu. Miała perforację wrzodu żołądka i musi zostać w szpitalu na obserwacji i kuracji przez jakiś czas. A to oznacza, że cały dom na gabrysinej głowie. Przecież ona nie potrafi gotować, zwłaszcza gdy do wykarmienia jest piątka gęb, w tym Pulpecika, który je za pięciu. Ale da radę! Nie można doprowadzić Mamy do kolejnych zmartwień. 
Jakby tego było mało Gabrysia użerać się musi ze wścibską i potwornie niemiłą sąsiadką oraz profesorem od fizyki. Dziewczyna niby założyła grupę Eksperymentalnego Sygnału Dobra, ale zrozumieć musicie, że są ludzie, których znieść się nie da, choć człowiek naprawdę się stara. 
Jak rozwinie się choroba Mamy, kto skrada się nocą w kamienicznych piwnicach, jak Gabrysia przezwycięży wstręt do fizyki i czy coś będzie z tego paskudnego Pyziaczka - tego i jeszcze więcej dowiecie się z lektury "Kwiatu kalafiora", którą to książkę serdecznie Wam polecam. Pani Musierowicz pisze o rodzinie, którą powinniśmy zawsze stawiać na pierwszym miejscu, o przyjaźni, która swoją autentyczność może odkryć tyko w trudnych dla nas chwilach i którą powinniśmy pielęgnować niczym najrzadszy kwiat oraz o tym, że pozory mylą i należy każdemu dać szansę na serdeczność.


5 komentarzy:

  1. Czytałam, nawet dwa razy :) Bardzo lubię tę książkę i autorkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja książki Pani Musierowicz odgrzebuję z półek zawsze na okres jesienny i przy złym samopoczuciu. Antydepresanty jakich mało! :)

      Usuń
    2. Na jesień te, które dzieją się jesienią i zimą ;) A na lato te, których akcja toczy się wiosną i latem ;)

      Usuń
  2. Uwielbiam tą część może to dlatego, że właśnie od niej zaczęła się moja przygoda z książkami Pani Musierowicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim pierwszym spotkaniem z Panią Musierowicz była "Kłamczucha" :)

      Usuń