środa, 7 czerwca 2017

Jessie Burton "Miniaturzystka"

Słowem wstępu: siedzę właśnie trzeci dzień zdychając z powodu przeziębienia. Nie byłam chora już od jakiegoś czasu i bardzo sobie chwaliłam ten stan, ale ostatnio miałam tyle stresów i zadań do wykonania "na już" (czytaj całe dnie przed komputerem walcząc z AutoCadem i 3DSmaxem), że jak tylko oddałam część projektów i mogłam odetchnąć, adrenalina zeszła osłabiając odporność. Każdy z Was z pewnością przeszedł przeziębienie latem. Gorąco na dworze, a Tobie raz zimno, raz upalnie. Znajomi chodzą na wieczorne imprezy, popołudniowe spacery i tym podobne, a Ty leżysz w łóżku pocąc się niemiłosiernie z fortyfikacją stworzoną z zasmarkanych chusteczek. Na szczęście w podobnym stanie mogę wykonywać kilka czynności, w tym czytać i pisać, więc oto recenzja!

Po tym jak utonęłam w morzu miłości do Jessie Burton po przeczytaniu "Muzy" czułam, że i sławna "Miniaturzystka" z pewnością mnie nie zawiedzie. Nie myliłam się. Czekałam długo, bo dopadła mnie sesja i pustka w portfelu, ale gdy zaczęłam lekturę już od pierwszych stron zaintrygowała mnie historia kryjąca się za charakterem domu, do którego trafiła młodziutka Nella

Ale, ale, zacznijmy od początku, bo jak zwykle się zapędzam i potem brak logicznej ścieżki myśli. Petronella Oortmann - dziewczyna, która wprowadza nas do świata kupieckiego Amsterdamu, to świeżo zaślubiona żona jednego z najznakomitszych nazwisk w mieście. Jednak wraz z mężem Nella otrzymuje zestaw powiększony o pruderyjną, świętoszkową szwagierkę - Marin, pyskowatą służącą - Cornelię i czarnoskórego parobka - Otto. Powiedzmy, że świat, w którym się pojawiła zupełnie nie sprostał jej oczekiwaniom, ani temu czym napełniła jej głowę matka. Brak nocy poślubnej, wieczny post, surowość w kontakcie z nowo wkupioną rodziną i dziwne tajemnice nie dają Nelli w pełni cieszyć się nową, życiową drogą. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy w prezencie ślubnym otrzymuje ona nie upojną noc, a miniaturowy domek dla lalek. Czy to żart? Brak szacunku? Nella przecież nie jest już małą dziewczynką, by bawić się czymś takim! Postanawia jednak brnąć w tę nieśmieszną groteskę. Wyrusza w poszukiwaniu rzemieślnika, który pomoże jej wypełnić podobiznę domu męża meblami i innymi niezbędnymi przedmiotami. W zamian natrafia na kobietę, która wzrokiem zdaje się przeszywać jej duszę. Naszej bohaterce nie dane jest jak dotąd dowiedzieć się kim jest tajemnicza blondynka, a sama tajemnica nie jest już tak ważna. Jej życie z dnia na dzień komplikuje się coraz bardziej. Dowiaduje się rzeczy, których nikt się nie spodziewał, i które w mieście takim, jak Amsterdam są absolutnie niedopuszczalne i karane najwyższą z możliwych pokut. Gdzie swój czas spędza wiecznie nieobecny Johannes? Czego dowodem są przedmioty znalezione w pokoju Marin? I czy zabawki przesyłane jej przez tajemniczego Miniaturzystę są pewnego rodzaju magią?

Pytań bez odpowiedzi pozostawiam wiele. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale odkrycie odpowiedzi na nie, całkowicie pozbawi Was przyjemności lektury, która de facto najeżona jest niemal nieosiągalną ilością zwrotów akcji. Czytało się to wszystko z prawdziwą przyjemnością i chęcią przedłużania ciągu historii mimo dobiegającej już trzeciej nad ranem. Postacie są barwne - ani jednej z nich nie można wrzucić do worka z napisem "bez wyrazu". Nawet bohaterów trzeciego planu i dalej jesteśmy w stanie poznać dzięki zachowaniu opisanym przez autorkę powieści. Obserwujemy również życiową metamorfozę Nelli, której narracja prowadzi nas przez całą historię. Wszystko to fantastycznie podkreślone jest tajemnicą i nutką czegoś, co nazwałabym magią. Podobny sposób szycia płótna doskonałej powieści porównałabym do twórczości Zafona. Wiem, że część z Was (zwłaszcza miłośnicy tegoż pisarza) zaczną się ze mną w tej kwestii spierać, ale będę Wam wdzięczna jeśli pozwolicie mi otwarcie wygłaszać własną opinię, w końcu po to powstał ten blog.

Otwarte zakończenie uważam za strzał w dziesiątkę. Cenię sobie, gdy pisarz dzieli się ze mną powieścią, pozwalając poprowadzić jej dalszy scenariusz drogą, którą sama sobie wybiorę. Z utęsknieniem czekam na kolejną powieść Jessie Burton, a Wam serdecznie polecam książki tej autorki dostępne na naszym rynku wydawniczym. Serwus, Ludu Książki!

2 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę w ubiegłym roku i muszę stwierdzić, że nie zachwyciła mnie, a szkoda, bo wiązałam z nią wielkie nadzieje :( Tzn nie była zła, ale nie wzbudziła takiego "wow", jakiego oczekiwałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie w takim razie było zupełnie odwrotnie :) Pisarka wydaje się idealnie trafiać w mój gust czytelniczy.

    OdpowiedzUsuń