czwartek, 30 listopada 2017

Gabriela Gargaś "Wieczór taki jak ten"

Jako naczelny wódz bożonarodzeniowej wioski Ktosiów rozpoczęłam przygotowywania do tego najwspanialszego czasu w całych roku. Prócz szperania po internetach w poszukiwaniu świątecznych inspiracji, książek i przepisów chwyciłam również za nowości wydawnicze, by i czytelniczo wprowadzić się w magiczny nastrój. Do moich rąk trafiła nowa powieść spod pióra Gabrieli Gargaś, przyciągając w księgarni wzrok swoją delikatną okładką (wiecie, że jestem wzrokowcem!). Szybkie zerknięcie na tył w poszukiwaniu słowa opisu i już byłam zdecydowana oddać tej historii kilka ze swoich wieczorów.

Historia Michaliny i Bartka nie zaczyna się wesoło, bo też dlaczego by miała? Rodzeństwo traci matkę na skutek choroby znienawidzonej przez cały świat - nowotworu. Tak więc nastoletnia Michalina musi zacisnąć zęby i zmienić diametralnie swoje życie, by brat nie odczuł nieobecności matki. I tak mijają lata - lata przepełnione smutkiem, ale i ogromem miłości, lata walki z przeciwnościami losu, lata w Złotkowie, gdzie Święta Bożego Narodzenia są najcudowniejszymi chwilami w życiu każdego z mieszkańców. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać zważywszy na ogrom dekoracji, światełek i przenikającego zapachu przyprawy do piernika.


Obok losów rodzeństwa i ich nieziemskiej babci poznajemy też historie innych ludzi, którzy uciekli do Złotkowa przed swoją codziennością. Jest Artur - rozwodnik, pracoholik, Lena - kobieta, która straciła męża, jej córka Kinga, Wiktoria - starsza pani chora na Alzheimera i Józefina - nauczycielka ze Złotkowa, która przez wiele lat uciekała od przeszłości. Wszystkie losy krzyżują się za sprawą Michaliny, która prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z tego, ile dobrego wnosi do życia innych ludzi. Każda z tych osób odnajduje spokój, tak niezbędny w harmonijnym życiu.

Płakałam już od pierwszej strony, bo autorka nie owijała w bawełnę i najwidoczniej postanowiła rozpocząć z grubej rury. Droga Pani Gabrielo, udało się Pani, spłynął mi cały makijaż, dziękuję. Podoba mi się warstwa tajemniczości w tej powieści. W wielu wątkach nie wszystko przedstawione jest czarno na białym. I bardzo dobrze! Czytelnik musi sam wyciągnąć wnioski, domyślić się kilku spraw, zrozumieć życie bohaterów książki, śliniąc się przy tym na samą myśl o piernikach, sernikach i innych wypiekach z babcinej cukierni. 

Zakończenie, choć zdradzać mi go oczywiście nie wolno, również jest wspaniałe. Pełne wybaczenia i zrozumienia. Prawdziwie świąteczno-cudowne!

Niech ktoś mnie uciszy, bo jeszcze krok i zaspoileruję Wam książkę do tego stopnia, że nie będzie sensu jej czytać. A warto! Tak więc zamykam się, życzę Wam przyjemnego wyczekiwania świąt i mam nadzieję, że zajrzycie do mnie jeszcze, bo niedługo druga cześć świątecznych premier 2017!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz