niedziela, 10 maja 2020

Agnieszka Tyszka "Bajkowe lulanki"

"Bajkowe lulanki" jak to wspaniale brzmi, prawda? W tych dwóch słowach pełno jest magii odkrywanej wieczorową porą. Magii niezwykle potrzebnej w tych dziwnych czasach, które ostatnio z hukiem zwaliły nam się na głowy. Dlatego polecam pokonywanie lęków dobrą lekturą, która podniesie na duchu, pozwoli się w sobie zatracić i opowie coś niezwykłego. Ja do tegoż zadania wybrałam lektury dla dzieci i młodzieży, które kryją w sobie słońce i kwiaty. To chyba moja najlepsza decyzja w tym roku!

Dzięki lulankom Agnieszki Tyszki przenosimy się w świat zakamarków wysokich traw i gęstych paproci. Tam gdzie rosną dzikie poziomki i borówki. Gdzie co kilka metrów natrafiamy na piękny kopiec należący do pracowitych mrówek lub srebrzysty majstersztyk pajęczej nici. Wśród wszystkich tych fantastyczności żyją wyjątkowe stworzonka. Każde z nich ma konkretne zadanie do wykonania, by życie na łące trwało bez większych niespodzianek. Jest tutaj dobra wróżka, niezwykle odważna biedronka, wyjątkowa babcia ćma, bardzo mądry żuk oraz wiele, wiele innych. Wszyscy żyją ze sobą w wyjątkowej symbiozie, a obrazek ten dopełniają wiatry, gwiazdy, słońca i deszcze.

Książeczka jest zbiorem opowiadań, w których głównymi bohaterami są poszczególne postacie, które możemy odnaleźć na łonie natury. W każdej historii odnajdziemy niezbędny w dobrej baśni morał i szereg zachowań przyporządkowany do tych dobrych i nieodpowiednich reakcji na czyjeś radości i smutki. Są to krótkie teksty, wprost idealne na kwadrans tuż przed snem. Wszystkie zakończone happy endem, więc nie musimy martwić się o jakość snu u najmłodszych pociech.

Mówiąc o przygodach, które serwuje nam książka nie można pominąć wspaniałych ilustracji specjalnie do niej stworzonych. Te wszystkie ukryte gdzieś w liściach i kwiatach twarze. Pięknie przenikające się kolory, zatarte linie i delikatne kreski. Wszystko na granicy jawy i snu. Idealnie oddają klimat niezwykłości, która jest podstawowym składnikiem wszystkich opowiadań Tyszki.  

Dotychczas spod pióra autorki czytałam wyłącznie książki dla starszych dzieci i nastolatków. Nie spodziewałam się zatem czegoś dla maluszków. A tutaj takie zaskoczenie! Nie dość, że swoją szatą graficzną ta niewielka książeczka wprost zachwyca, to jeszcze historyjki w środku są wprost stworzone do roli starej, dobrej dobranocki. Wszystko przedstawione dość prostym językiem, któremu nie brak barw i emocji tak ważnych w procesie edukacyjnym dzieci. Każda postać reprezentuje konkretne cechy, które są dość jasno potępiane, bądź nagradzane w toku fabuły, co pozwala również pielęgnować wrażliwość u najmłodszych. Jak zatem widzicie bajkowe lulanki niosą ze sobą nie tylko piękne ilustracje i przeciekawe historie, ale również przekazują bezcenne wartości pomagające w wychowaniu dobrych i ciepłych ludzi.

Na koniec, kwestią absolutnego wtrącenia, chciałabym zaznaczyć, że lulanki mnie oczarowały. Jest to dość szczególne zjawisko, ponieważ nie lubię owadów od najmłodszych lat. Po obejrzeniu Pszczółki Mai nie mogłam spać przestraszona niemal jak przy Muminkach. Tak więc dziękuję Pani Agnieszko za odczarowanie choć części z tych maluchów! 


               


Za książkę i możliwość jej zrecenzowania bardzo dziękuję Redakcji Wydawnictwa Akapit Press :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz