Wpadłam po uszy. Kupiłam już chyba wszystkie powieści Jojo Moyes przetłumaczone na polski i czytam po kolei. Zaraz po "Zanim się pojawiłeś" sięgnęłam po "Razem będzie lepiej" (które kończyłam z towarzyszącymi mi krzykami przyjaciół oglądających mecz Polska - Niemcy), a w tym momencie jestem w trakcie czytania "Kiedy odszedłeś". Czy ja postradałam zmysły? Czy to normalna reakcja na te doskonałe historie?
Właściwie jestem pewna, że chodzi o postaci i twórczość pisarki. Główni bohaterowie są niezwykle ludzcy, nawet jeśli cechuje ich skarbiec z niekończącymi się zasobami pieniędzy nadal zmagają się z problemami większymi bądź mniejszymi, ale zupełnie nam nie obcymi. Zaprzyjaźniam się z głównymi bohaterkami, trzymam za nie kciuki i mocno wierzę, że wszystko się ułoży. A przy okazji historii Jess naprawdę zaciskałam palce z całych sił. Chyba nie ma czytelnika, który nie poczułby kompletnej niesprawiedliwości. Jak tyle przykrości może spotykać młodą kobietę, która pracuje w pocie czoła, by ledwo wiązać koniec z końcem wychowując swoją córkę i syna z pierwszego małżeństwa męża, którego de facto dopadła depresja i schował się w cieplutkim domku swojej wyrafinowanej mamusi? Jak można zostawić własne dzieci? Jak można nie martwić się o ich los? Jak można nie cieszyć się z niezwykłych zdolności matematycznych własnej córeczki? Jak można nie martwić się zdrowiem syna, który regularnie pada ofiarą miejscowych opryszków? Za każdym razem jak o tym myślę mam ochotę spotkać takiego tatuśka na ulicy i wykrzyczeć mu wszystko, co o nim myślę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego "małą" tajemnicę.
Jess jest inna. Stawia czoła wszystkim problemom sama. Ma rozwiązanie każdej sytuacji. Ale jak długo można tak żyć? Od zlecenia do zlecenia, nie mając czasu, by spędzić go z dziećmi, co wieczór martwiąc się innością córeczki, jej losem i losem przyszywanego syna, który odstaje od większości młodzieży w swojej szkole przez co jest nękany przez miejscowych bandziorów. W momencie krytycznym na jej drodze staje Ed - młody geniusz programistyczny. Jess łamie kilka swoich zasad mając nadzieję, że te małe grzeszki pomogą dostać się do Szkocji, gdzie Tanzie napisze olimpiadę matematyczną i razem z wygraną dostanie się do najlepszej szkoły w okolicy. Rodzinka wraz z wielkim śmierdzącym psem pakuje się do samochodu bogacza i wyrusza w drogę, która zapowiada się bardzo długa i bardzo niewłaściwa.
Po raz kolejny Jojo Moyes potraktowała moją głowę historią, która została ze mną na kilka dni po skończeniu czytania książki. Zaczęłam zastanawiać się, czy dobre rzeczy faktycznie do nas wracają. Czy jest raczej tak, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Co zrobić, by poprowadzić swoje życie tak, by znaleźć w nim złoty środek? Kiedy możemy wybaczyć, a kiedy powinniśmy walczyć o swoje?
Jestem zachwycona filozoficzną stroną powieści bestsellerowej autorki! Będę śledzić poczynania Moyes i regularnie uzupełniać swoją biblioteczkę o nowości w polskim tłumaczeniu, dlatego możecie być pewni, że nie jest to moja ostatnia recenzja tej pisarki. Wam, Ludu Książek, serdecznie polecam "Razem będzie lepiej", bo to historia o przeciwnościach losu i miłości zarówno tej namiętnej, jak i matczynej-rodzinnej. Dobrze jest czasem uwierzyć w dobro, które wraca! Serwus!
Jess jest inna. Stawia czoła wszystkim problemom sama. Ma rozwiązanie każdej sytuacji. Ale jak długo można tak żyć? Od zlecenia do zlecenia, nie mając czasu, by spędzić go z dziećmi, co wieczór martwiąc się innością córeczki, jej losem i losem przyszywanego syna, który odstaje od większości młodzieży w swojej szkole przez co jest nękany przez miejscowych bandziorów. W momencie krytycznym na jej drodze staje Ed - młody geniusz programistyczny. Jess łamie kilka swoich zasad mając nadzieję, że te małe grzeszki pomogą dostać się do Szkocji, gdzie Tanzie napisze olimpiadę matematyczną i razem z wygraną dostanie się do najlepszej szkoły w okolicy. Rodzinka wraz z wielkim śmierdzącym psem pakuje się do samochodu bogacza i wyrusza w drogę, która zapowiada się bardzo długa i bardzo niewłaściwa.
Po raz kolejny Jojo Moyes potraktowała moją głowę historią, która została ze mną na kilka dni po skończeniu czytania książki. Zaczęłam zastanawiać się, czy dobre rzeczy faktycznie do nas wracają. Czy jest raczej tak, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Co zrobić, by poprowadzić swoje życie tak, by znaleźć w nim złoty środek? Kiedy możemy wybaczyć, a kiedy powinniśmy walczyć o swoje?
Jestem zachwycona filozoficzną stroną powieści bestsellerowej autorki! Będę śledzić poczynania Moyes i regularnie uzupełniać swoją biblioteczkę o nowości w polskim tłumaczeniu, dlatego możecie być pewni, że nie jest to moja ostatnia recenzja tej pisarki. Wam, Ludu Książek, serdecznie polecam "Razem będzie lepiej", bo to historia o przeciwnościach losu i miłości zarówno tej namiętnej, jak i matczynej-rodzinnej. Dobrze jest czasem uwierzyć w dobro, które wraca! Serwus!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz