czwartek, 21 lipca 2016

Anna Moczulska "Bajki, które zdarzyły się naprawdę"

Nie przeczę, mam w sobie księżniczkę. Poniekąd przynajmniej. Marzą mi się pałace i zamki, konne przejażdżki, wielkie bale i możliwości, które niesie z sobą tytuł. Najwyraźniej jednak zapominam co tak naprawdę kryje się za mianem księżniczki. Wyrzeczenia, brak prywatności, pozbawienie samodzielności, zależność od dworu i rodziny. O minusach i plusach życia dworskiego największych światowych mocarstw uświadomiła mnie książka Anny Moczulskiej, która w doskonały i przystępny sposób przedstawia nam niesamowite historię księżniczek Europy ze szczególnym uwzględnieniem polskich korzeni. 
W szkole nie znosiłam historii, co dziwne biorąc pod uwagę to, że przez dobrze napisane biografie potrafiłam zarwać nockę. Podręczniki pisane są zbyt zwięźle, skonstruowane z samych suchych faktów, jakby autorzy nie dbali o to, by faktycznie zainteresować czymś młodzież. Dodatkowo niestety trafiali mi się nauczyciele, którzy uczyli akurat tego przedmiotu chyba z musu. Nie boję się tego mówić, bo na studiach również mam zajęcia z historii, bardziej zawężonej, ale nadal prowadzący potrafią zainteresować tematem jak nikt inny. Miłość do historii widzę też u mojego Ukochanego, który poświęcił jej pięć lat studiów i wiąże z nią swoją przyszłość. Wracając jednak do tematu, rzadko kiedy udawało mi się zainteresować historią po tych złych doświadczeniach szkolnych. Jednak gdy sięgnęłam po "Bajki, które zdarzyły się naprawdę" miałam nadzieję na zmianę mojego nastawienia i nie zawiodłam się. Opowieści zawarte w tej książce mimo, iż chcąc nie chcąc muszą ocierać się o czasy wojen i podbojów (czyli tego, co było wałkowane w szkole) przekazane są w tak doskonały sposób, że nie sposób się od nich oderwać.
Wszystko napisane naszym, współczesnym, prostym językiem. Bez zbędnych przeintelektualizowanych słówek. Historie kobiet z krwi i kości. Co ważne, wszystko oparte na źródłach historycznych, więc nie ma zmyślonych faktów, czasem tylko dopisana krótka fabuła, trochę subiektywna, ale przy tym znacznie wzbogacająca całość opowieści.
Historie poszczególnych księżniczek podzielone są na kilka głównych motywów tematycznych: kopciuszek, śpiąca królewna, księżniczka na ziarnku grochu, piękna i bestia oraz królewna śnieżka. Autorce udało się zauważyć zależność w życiorysach bohaterek z przeszłości i przypisać je do konkretnych wszystkim nam doskonale znanych historii baśniowych. Niestety, inaczej niż w bajkach, zakończenia historii z życia wziętych często nie mają szczęśliwego zakończenia. Ale może to i lepiej, dzięki temu są dużo ciekawsze do czytania i nie czujemy się okłamywani jak w przypadku dziecięcych bajek. Nie ma wróżek chrzestnych, które pokonają całe zło, nie ma dobrego króla i władcy, który zgadza się na ślub księcia ze zwykłych kopciuchem, nie ma też rycerza, który zawsze okazuje się prawy i waleczny. Jest za to dużo ludzkiej głupoty, chciwości i okrucieństwa. 
Nie myślcie jednak, że wszystkie z historii przedstawionych w tej książce są smutne i może nieco przerażające. Nic bardziej mylnego. Są też te ze szczęśliwym zakończeniem... no może nie do końca bajkowym z hucznym weselem, w którym bierze udział całe królestwo, ale kończące się spokojnym życiem zakochanego małżeństwa i ich siedmiorga zdrowych dzieci. 
Dobra muszę przestać się tak rozpędzać, bo zaraz przetoczę Wam treść całej książki i nie będziecie mieli tak dobrej zabawy z czytania jej, jaką ja miałam. Zachęcam Was do sięgnięcia po "Bajki, które zdarzyły się naprawdę", bo czuć w nich zaangażowanie autorki i taką ludzką ciekawość, która dopada każdego z nas. Poza tym tak jak ja możecie się później chwalić wszystkim w koło jaką macie doskonałą wiedzę historyczną z zakresu hucznych wątków miłosnych w koronie europejskiej :) 
Serwus!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz