sobota, 6 sierpnia 2016

Matthew Quick "Prawie jak gwiazda rocka"

Pozwólcie, że zacznę od informacji, że połknęłam tę powieść w dwa dni. Dni pracujące, czyli ze skróconym czasem pozwalającym zanurzyć się w lekturze. Jestem zachwycona, bo zdecydowanie potrzebny był mi kop pozytywnej energii i myśli, co szczęśliwie zafundowała mi główna bohaterka i jej przyjaciele. Jeśli znacie mnie choć odrobinę wiecie, że szczególną sympatią darzę literaturę dziecięcą i młodzieżową. Właściwie nie wiem dlaczego, po prostu lubię od czasu do czasu przeczytać coś z morałem. Coś, co nie będzie wymagało ode mnie moralnego kaca przez kolejne dwa tygodnie mojego jeszcze młodego życia. Rozumiecie? Poza tym gdzieś kiedyś przeczytałam, że któryś z wielkich nowożytnych pisarzy stwierdził, że zazdrości dzieciom i młodzieży książek, bo często są bardziej przemyślane i dopracowane niż bazgroły dla dorosłych. Dokładnie tak!
Jak zwykle uciekam od tematu. Wybaczcie, już chyba tego nie zmienię. "Prawie jak gwiazda rocka" to opowieść o Amber Appleton i jej życiu z pewnością dalekim od przysłowiowego "usłanego różami". Pierwsze strony sprawiły, że miałam gęsią skórkę na myśl o mroźnej zimowej nocy spędzanej w szkolnym autobusie gdzieś na obrzeżach miasta. Zwłaszcza jeśli brakuje kołder i kocy, i jedyne na co możesz liczyć są bluzy ubrane na cebulkę. Ale tej dziewczyny akurat to nie martwi, ma za dużo na głowie. Trzeba pomóc przygotować Rickyego do szkoły, zrobić śniadanie dla Donny, napisać ogłoszenie Franksowi, potem szybko do kościoła, następnie turniej ze staruszkami, zabrać Boba do SJ i jego suczki i na koniec modlitwa do Jezusa w intencji całego miasta. Wszystko robione z pełnym uśmiechem na ustach, przytulaniem, mokrymi całusami w policzek i wesołym okrzykiem życzącym przechodniom miłego dnia. Amber jest po prostu dobrym człowiekiem. Wydawać by się mogło, że robi to dla pochwał i zachwytów, ale tak naprawdę wszystko płynie prosto z nastoletniego serca. Tym bardziej przykro z powodu wydarzeń, które czekają naszą Gwiazdę Rocka tuż za zakrętem. 
Autor doskonale pokazuje świat takim jaki jest, czyli strasznie pokręconym. Jednak przedstawia nam również sposoby na przejście przez życie z uniesioną głową, w otoczeniu osób które kochamy i które odwzajemniają nasze przywiązanie i wdzięczność. Człowiek jest niezniszczalny, naprawdę trudno go złamać, a nawet jeśli komuś się to uda, on zawsze podniesie się i będzie dalej walczył o dobro we wszechświecie. Cóż za cudowne przesłanie! Dawno już nie byłam tak pozytywnie naładowana! 
Śmiałam się i płakałam na zmianę. Nie były to tylko łzy smutku, ale też totalnego wzruszenia. Książka podkreśla jak wiele siły ma w sobie każdy z nas. Niezależnie od tego ile mamy na koncie, jakie ciuchy nosimy, za kogo jesteśmy uważani i za kogo sami się uważamy. Wystarczy być dobrym dla drugiego człowieka i mieć w niego wiarę. 
Po moim małym wywodzie na pewno wiecie, że zaraz serdecznie polecę Wam tę książkę i oczywiście nie mylicie się :) To był mój pierwszy kontakt z Matthew Quick i z całą pewnością nie ostatni. Już rozumiem skąd te kilogramy dobrych słów na jego temat, dorzucam więc do nich kilka swoich i życzę Wam miłej lektury, Ludu Książki. Serwus!



2 komentarze:

  1. Miałam już kontakt z tym autorem i teraz wiem, że jak najszybciej muszę przeczytać kolejną jego książkę, bo słyszałam już wiele dobrych opinii takich jak Twoja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie :) Lektura tej książki była naprawdę bardzo przyjemna!

      Usuń