wtorek, 16 sierpnia 2016

Terry Patchett "Pasterska Korona"

Co za wstyd! Zbliża się koniec miesiąca, a ja napisałam tylko jedną recenzję. Nie powinnam się tłumaczyć i wziąć to na klatę, jednak zaczęłam nową pracę i tyle było emocji, i potrzeby przyzwyczajenia się do nowego grafiku dnia, że sami rozumiecie. Przepraszam, od tej chwili obiecuję poprawę!
Do rzeczy! Miłośniczką Pratchetta jestem od niedawna, więc nie odczuwam żalu z powodu tego, że "Pasterska Korona" jest ostatnią już częścią "Świata Dysku". Przede mną jeszcze co najmniej kilkanaście książek tego autora i czuję wielką radość na myśl o tym, że mogę odkrywać ten niezwykły świat. Współczuję za to gorąco tym, którzy czekali z roku na rok, na coraz to nowsze przygody ulubionych bohaterów i głęboko odczuli odejście swojego ulubionego pisarza. Sądzę jednak, że Śmierć potraktował go z należytym szacunkiem i teraz obaj grają partyjkę starego dobrego scrabble, gdzie reguła 'bez nazw własnych" nie obowiązuje!  
Zacznę od tego, że musiałam się przestawić. Pierwszą historię o młodej czarownicy czytałam z perspektywy Akwili, a tutaj zamiast niej musiałam nawyknąć do Tiffany. Kilka innych imion też jest zmienione, ale po kilkudziesięciu stronach powoli udało mi się odnaleźć. Teraz już wiem, że to nowe tłumaczenie jest dużo lepsze. 
Akwila jest już dorosłą czarownicą. Nie musi więcej walczyć o bycie szanowaną. Ale czy na pewno? Pomoc ludziom we wsi nie zawsze wystarcza zwłaszcza jeśli ktoś uzna cię za godną następczynie przywódczyni wiedźm (które przywódczyni jak wiadomo nie posiadają), a inni uznają, że się do tego po prostu nie nadajesz. Do tego chciałoby się być zwykłą dziewczyną, mieć chłopca blisko i może od czasu do czasu odpocząć, w końcu rodzice się nieco martwią. Masz coraz więcej obowiązków, ludzie są ciągle niezadowoleni, przychodzi jakiś wariat i chce zostać wiedźmem, no i jeszcze szykuje się coś dużego i dosłownie czuć to w kościach. Rewolucja w świecie elfów może odbić się na obszarze objętym twoją ochroną, więc nie zapominaj być czujna. Jaki to wszystko będzie miało finał? Tego musicie przekonać się oczywiście sami. Ja od siebie mogę tylko dodać, że to było naprawdę dobre zakończenie.
Pratchett jak zawsze nie zawodzi. Pozostaje w charakterystycznym dla siebie lekkim języku, dialogi Nac Mac Feegle są doskonałe i wprowadzają przemiłe urozmaicenie, a historia to perełka sama w sobie. Jestem wielką fanką małych, niebieskich ludków, którym daleko do sympatycznych smurfów jednak mają wielkie serca, są oddane i na swój pokręcony sposób szlachetne. Akwila też jest niezwykła. Tyle w niej silnej woli i zaciętości. I odwagi! Ta ostatnia jest najważniejsza. 
Dość moich zachwytów. Mam nadzieję, że sięgniecie po "Pasterską koronę", bo zdecydowanie warto! Sama zabieram się do kończenia kolejnej krótkiej powieści, której recenzja już niedługo. Mogę Wam jednak zdradzić, że nie czytam tego po raz pierwszy... ani nawet nie po raz drugi ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz