piątek, 10 kwietnia 2020

Holly Ringland "Wszystkie kwiaty Alice Hart"

Siedzę w salonie, w którym spędziłam ostatnich pięć dni longiem. Z jedną przerwą na szybkie zakupy. Nie przeszkadza mi siedzenie w domu, bo jest to założenie logiczne, a mój mózg lubi wszystko to, co można wytłumaczyć dobrze ułożonym twierdzeniem. Problem, który mnie jednak dziś męczy, to fakt, że jutro muszę iść do pracy, gdzie poziom stresu, nerwów i wyścigu z coraz prędszym czasem jest przytłaczający. Dlatego też dzisiejsze popołudnie spędziłam na czytaniu, a wieczór zamierzam poświęcić pisaniu, by nieco się rozluźnić i dać wytchnienie guli w żołądku.

Dziś na salony (z pewnością większe niż to nasze w pięćdziesięcio-metrowym mieszkaniu) wkraczają  "Wszystkie kwiaty Alice Hart" - książka, za którą wodziłam wzrokiem już od dłuższego czasu, a trafiła w moje ręce tylko dzięki temu, że zdecydowałam, by kupił ją mojej siostrze na święta koleś w czerwonych ciuszkach. Nie mam wyrzutów sumienia, bo gustem trafiłam w jej dziesiątkę.

W swoją już trochę mniej. Wydaje mi się, że nie jestem w momencie swojego życia, w którym książki o odszukiwaniu siebie, swojej historii i tożsamości przynosiły mi satysfakcję z czytania. Zwłaszcza w sytuacji, w której z każdej strony zasypuje nas lawina nieprzyjemnych informacji, zmierzanie się z tak głębokimi przeżyciami bohaterki u mnie nie do końca się sprawdziły. Ale! Każde z wyżej przytoczonych założeń nie ujmuje wartościom samej lektury, a jest raczej przestrogą dla osób tak jak ja o dość delikatnych nerwach, którym kolejny bodziec może przechylić szalę znośnego nastroju.

Właśnie... bo książka jest bardzo dobra. Język, emocje, historia, przesłanie i etniczność są wprost porywające. Poznajemy historię rodziny Hartów, a raczej kobiet z tegoż rodu. Każda niesie ze sobą dojmującą siłę, ale my skupiamy się na najmłodszej z nich - Alice. Poznajemy ją jak jest jeszcze dzieckiem i mieszka nad oceanem z matką i ojcem. Z matką delikatną niczym polny kwiat i ojcem, który wykorzystuję jej posłuszeństwo w najgorszy z możliwych sposobów. Znęca się nad żoną fizycznie, a z biegiem lat jego ręka dosięga też naszej małej bohaterki. Wielki pożar zmienia bieg wydarzeń. Alice trafia pod opiekę babci - kobiety, której nigdy nie było dane jej poznać. Milcząca próbuje znaleźć swoje miejsce między babcią i kobietami, które przygarnęła na plantację kwiatów. 

Przechodzimy z Alice najgorsze i najlepsze dni jej dzieciństwa i dorosłego życia. Historia momentami okrutna jest też pełna nadziei. Pokazuje możliwości, które daje wolna wola, wsparcie rodziny i przyjaciół, ścieżki pełne skrzyżowań, które pozwalają zmienić wszystko. Opowieść otacza wianek kwiatów o różnych znaczeniach i ta symbolika jest chyba najpiękniejszym elementem książki. Nie tylko ją urozmaica i sprawia, że jest jedyna w swoim rodzaju, ale również wspiera nas w zrozumieniu lepiej każdego elementu układanki.

Choć uważam, że przeczytałam "Wszystkie kwiaty Alice Hart" w nieodpowiednim momencie, nie żałuję, że to zrobiłam. Książka opowiada o kobietach z krwi i kości, z wielką siłą, odnajdujących się w chaosie, wspierających nawzajem, z mocą ukrytą w emocjach. Warto przypomnieć sobie od czasu do czasu o sile drzemiącej w człowieku. Pamiętajcie - możemy przenosić góry.

2 komentarze:

  1. Jak dla mnie, jedna z lepszych książek jakie ostatnio miałam okazję czytać. To zawsze moja siostra zna mój gust lepiej niż ja sama i właśnie od niej otrzymałam tę książkę. Polecam! ��

    OdpowiedzUsuń